Tym razem spaliłam sokowirówkę! :)
Bo na rynku kupiłyśmy 2kg karotki, i zrobiłyśmy sok.
A z marchewkowych fusów wyjątkowo nie powstały kotlety, lecz tort zainspirowany tortem z programu.
Ciasto:
400g marchewkowych fusów z sokowirówki lub 400g marchewki startej na tarce
kawałek imbiru (również startego)
posiekane orzechy i/lub migdały (ja użyłam orzechów laskowych, bo inne mi się skończyły)
odrobina olejku migdałowego z przeceny w Kauflandzie
4 łyżki zmielonych płatków owsianych
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki cukru lub jeszcze lepiej słodu, ale go nie miałam
kopiata łyżeczka zmielonego siemienia lnianego zalana wrzątkiem = "glut"
Mieszamy, przekładamy do foremki i pieczemy około 50 minut.
Teraz krem:
2 opakowania tofu naturalnego
cukier/słód
olejek migdałowy
skórka z połowy pomarańczy
sok z połowy pomarańczy
No i polewa:
Topimy czekoladę gorzką (lub dwie) z dodatkiem 5 łyżek mleka sojowego lub innego roślinnego, a na końcu mieszamy z sokiem z połowy pomarańczy.
Jeśli "biszkopt" nam wyrośnie na tyle, że da się go przekroić po ostygnięciu na dwa placki to dobrze, bo wtedy między jeden a drugi nakładamy krem. W innym wypadku (przedstawionym na zdjęciu poniżej) krem znajduje się na cieście i ma bezpośredni kontakt z polewą, co również nie jest złe. Ozdabiamy jak nam się podoba. Mi się podobało tak:
Papier i pisak jadalny, co bardzo zszokowało Żonę. (Ach, nie ma to jak bankrutować zamawiając cukiernicze gadżety <3)
A na koniec piosenka
Dzięki dzięki!
OdpowiedzUsuńO tak, lubię kuchenny recykling :)