niedziela, 22 stycznia 2012

smoothies i inne koktajle

Są zmiany!
Skończyłam tylko mówić i zaczęłam również coś robić. Brawa dla mnie, brawa.
Powoli kończymy z kupowaniem syfu i zaczynamy jeść jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej. W związku z tym, że metoda tworzenia całej listy "co trzeba zrobić/zmienić" nie działała a wręcz prowadziła do pogarszania sytuacji postanowiłam wypróbować nową. Polega na wypracowywaniu sobie nowych nawyków po jednym, a nie pięćset na raz. I są efekty! Jak się nawyk zadomowi, to wprowadzę kolejny, i kolejny... Sukcesem jest zaprzestanie kupowania totalnych  śmieci, o czym już wspominałam. Sukcesem jest również wprowadzenie do jadłospisu śniadaniowego smoothies i innych koktajli. W ogóle pomysł ten był przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, bo dostarczamy sobie z Żoną na początek dnia mnóstwo witamin i innych dobrych rzeczy, oraz: najadamy się. Najadamy się wypijając kubeczek gęstego koktajlu i nie podjadamy dzięki temu niezdrowych zapychaczy. Zapisałam sobie dużo przepisów z różnych stron, na których szukałam informacji o smoothies, ale po pierwszym zaczęłam wprowadzać zmiany i sama je komponować. Co nie zmienia faktu, że przepisy się przydają :)

1.
kilka liści sałaty
2 banany
3 mandarynki
garść lub dwie musli z truskawkami
odrobina soku z cytryny
łyżka mleka sojowego w proszku

2.
filiżanka orzechów namoczonych na noc (była to mieszanka orzechów włoskich, nerkowca, laskowych i migdałów)
banan
2 gruszki
szczypta przyprawy do piernika
2 plasterki imbiru
mandarynka
łyżka mleka sojowego w proszku

3.
brzoskwinie z puszki wraz z syropem
banan
garść suszonej żurawiny
odrobina wiórków kokosowych
garść musli z truskawkami
kilka liści sałaty
łyżka mleka sojowego w proszku

4.
2 banany
2 jabłka ze skórką
sok z połowy cytryny
kilka liści sałaty
garść suszonej żurawiny
garść musli z truskawkami
dwa plasterki imbiru

Kolejnymi sukcesami będę się dzielić. Nawet jak Was to mało obchodzi - mi pomoże :D

A wracając o jedzenia. Ma być zdrowiej - bez gotowców, bez "na szybko", "na odwal się", bez zapychaczy, tony słodyczy i chrupek. Ma być znowu bardziej DIY.
I w związku z tym ostatnim - właśnie jemy przed chwilą zrobione ciasteczka WinWin. Zostaję ich oficjalną fanką! Zwłaszcza, że można robić za każdym razem trochę inne.

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.